sobota, 6 września 2014

Transcendencja

Transcendencja zachęciła mnie do siebie przede wszystkim świetnie zmontowanym zwiastunem, na drugim miejscu obsadą, którą w moim mniemaniu gwarantowała świetnie spędzony czas w uniwersum wykreowanym przez scenarzystów. Wszak Johnny Deep, Morgan Freeman, Cillian Murphy, czy też Kate Mara to aktorzy, którzy powinni być synonimem jakości, prawa? Okazuje się, że jednak niekoniecznie.


Już jakiś czas temu wsiąkłem w gatunek kina science fiction i naprawdę liczyłem na świetnie spędzony czas - mimo, że scenariusz  nie wydawał się już od samego początku zbyt odkrywczy (wszak to kolejna wariacja na temat sztucznej inteligencji - chociaż temat ten ostatnio jakby został zaniedbany przez twórców), to jednak miałem nadzieję, że scenarzyści wcielą w życie jakieś świeże pomysły, okraszą to wartką akcją i dobre kino stworzy się samo.

No niestety - Transcendencja obok dobrego kina science fiction nawet nie stała - scenariusz to jeden wielki stek bzdur, który nawet odrobinę nie próbuje być uzasadniony podstawową logiką - a bardzo nie lubię, jak scenarzyści robią ze mnie debila - to jednak tylko jeden z zarzutów, który ze względu na gatunek można by jeszcze jako tako przełknąć.

Ale zarzutów jest więcej - Transcendencja to film niemiłosiernie nudny, przegadany, zupełnie niewyważony pod względem dozowania ewentualnej dawki emocji, napięcia. Trwający niespełna dwie godziny seans zdaje się ciągnąć w nieskończoność, podczas której ciągle miałem nadzieję na jakiś niespodziewany zwrot akcji, przyśpieszenie tempa. Nie doczekałem się.

Również gra aktorska pozostawia wiele do życzenia - postaci kreowane przez słynne jakby nie patrzeć nazwiska nie mają nawet stosownej okazji na odpowiednią prezentację swoich umiejętności - przez co zwyczajnie są one płaskie, nie pozwalają się ze sobą identyfikować - co wyjątkowo źle wpływa na odbiór filmu.

Mógłbym tak jeszcze długo, ale już i tak poświęciłem temu filmowi zbyt wiele czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz