No niestety - Transcendencja obok dobrego kina science fiction nawet nie stała - scenariusz to jeden wielki stek bzdur, który nawet odrobinę nie próbuje być uzasadniony podstawową logiką - a bardzo nie lubię, jak scenarzyści robią ze mnie debila - to jednak tylko jeden z zarzutów, który ze względu na gatunek można by jeszcze jako tako przełknąć.
Ale zarzutów jest więcej - Transcendencja to film niemiłosiernie nudny, przegadany, zupełnie niewyważony pod względem dozowania ewentualnej dawki emocji, napięcia. Trwający niespełna dwie godziny seans zdaje się ciągnąć w nieskończoność, podczas której ciągle miałem nadzieję na jakiś niespodziewany zwrot akcji, przyśpieszenie tempa. Nie doczekałem się.
Również gra aktorska pozostawia wiele do życzenia - postaci kreowane przez słynne jakby nie patrzeć nazwiska nie mają nawet stosownej okazji na odpowiednią prezentację swoich umiejętności - przez co zwyczajnie są one płaskie, nie pozwalają się ze sobą identyfikować - co wyjątkowo źle wpływa na odbiór filmu.
Mógłbym tak jeszcze długo, ale już i tak poświęciłem temu filmowi zbyt wiele czasu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz